Jeszcze troszkę, jeszcze dni parę wezmę plecak swój i wyjadę :) :))))
Jak mi się tęskni, jak często wracam wspomnieniami do ukochanych podróży...
Tak się to wszystko jakoś poukładało, że do czasu.... do bliżej nieokreślonego czasu nie możemy sobie pozwolić na większe wyjazdy, nie mówiąc już o krajach poza granicami Polski.
Nasza czworonożna towarzyszka Helena nie cieszy się już młodością, starczy wiek dopadł i ją, na spacerach już nie szaleje, można powiedzieć, że dłuższe wyprawy przeszły już do historii. Do tego doszły jeszcze uroki starości czyli troszkę nam Helenka powariowała ( nie słucha się, jej strach przed samotnością, burzą, petardami, głośnymi dźwiękami wywołuje skrajną panikę, jak i ona sama tak i my nie jesteśmy w stanie zapanować nad jej strachem ). Zabranie jej więc gdziekolwiek jest nierealne.
W większości spotykam się z krytyką, że pies jest dla mnie taki ważny. A no jest, jest bardzo ważny! Do czasu pojawienia się na świecie Jakubka to ona była moim oczkiem w głowie, to ją kochałam ponad wszystko i to ona była dla mnie najważniejsza ! Nic nie poradzę na to, że kocham zwierzaki. Teraz przyznam się, że troszkę ją zaniedbałam, nie mam już tyle czasu dla niej co kiedyś :( Ale zawsze obiecywałam jej spokojną starość i słowa dotrzymam.
Na czas naszych wakacyjnych wojaży wprowadzała się do nas moja siostra, "pilnując" domu, opiekowała się Helenką. To był zawsze nasz coroczny schemat. W tym roku niestety plan legł w gruzach, siostra moja urodziła dziecko. I Helenka została bez opieki, co się przekłada na nasze "siedzenie w domu".
Ale nie w naszym domu :)
W najbliższą środę, pakujemy się ( Helenka z nami ) i jedziemy spotkać się z rodzinką, czekają już na nas :)
Jeszcze trzy dni pracujące i mini urlop :)
Jak zawsze mówię CZAS ZATRZYMAJ SIĘ tak teraz CZAS PŁYŃ :)
Poniżej trochę wspomnień z rodzinnej "agroturystyki"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz