JA.
Tak - JA.
Matka mega anty żłobkowa, krytykująca w myślach matki dzieci tam posyłające, zagorzała przeciwniczka oświaty publicznej, fanatyczka edukacji domowej !
Ja sama, niczym nie zmuszona, przez nikogo nie namówiona, zdecydowałam się na ... żłobek !!!
Zawsze mówiłam NIGDY DO ŻŁOBA.
Chodź by nie wiem co się działo, chodź by nie wiem jak sytuacja wyglądała, wymyślę inne rozwiązanie, byleby tylko nie to, byleby tylko nie tam.
Roczne dzieciaczki nie są jeszcze gotowe by pójść "w świat", to maleńkie istotki potrzebujące matczynej bliskości i czułości, domowego ciepła, ciszy, spokoju. Żadne żłobki, przedszkola nie zapewnią dziecku takiej opieki jak ma w domu, no bo jak skoro jedna Pani ma przydzielone pięcioro dzieci ( przynajmniej tyle bo często ma ich dwa razy więcej ). Ponad to- te wszystkie bakterie, wirusy...będzie często chorował. No NIE, w życiu nigdy żaden żłobek...
... czemu tak zdecydowałam ??? Przeczytajcie dalszą historię poniżej....
Nie zaznam szczęścia widząc, że nieszczęśliwe jest moje dziecko.
Nie mogę patrzeć na niego przez moje palce i pryzmat własnego szczęścia.
On rośnie a ja mam nadążać za jego rozwojem.
I staram się, jak tylko mogę dostrzegam i zaspokajam jego potrzeby na każdym etapie "dojrzewania".
Czuję, że on się tam odnajdzie, że on tego potrzebuje. Widzę jego zachowanie w stosunku do dzieci, widzę jak reaguje kiedy je widzi. Teraz jest lato, jest ciepło, wychodzimy na plac, wszędzie pełno maluchów, ale zaraz już jesień, ochłodzenie, dzieci na dworze będzie coraz mniej i coraz mniej szczęśliwego Jakuba ???
O nie, nie. Jako matka nie mogę do tego dopuścić.
I tak oto zrodził się pomysł ze żłobkiem.
I nie, to nie jest tak jak myślicie.
Zapiszę go i będzie chodził po 8 h dziennie.
Nie.
Zobaczę jak Kubuś będzie się tam klimatyzował, czy oby faktycznie jest mu to potrzebne i czy będzie szczęśliwy.
Jeśli tak, to wybierzemy ten najniższy pułap i chodziłby na dwie godzinki.
Czy się nie boję ???
O opiekę nie, ponieważ jest to Pierwsze Przyjazne Prywatne Przedszkole, z wykwalifikowaną na wysokim poziomie kadrą pedagogiczną, stawiającą na rozwój, zabawę, bezpieczeństwo.
W PPPP prawie jak w domu.
Chodzą tam dzieci naszych znajomych, jak również córka mojej siostry. Dzieciaki są zadowolone, uśmiechnięte i nigdy nie chcą wracać do domu.
Boję się natomiast tych chorób, że ze zdrowego dziecka zrobi się nagle kula wirusów.
Chodź tak naprawdę to nieuniknione, bo jak nie teraz to za dwa lata.
Taki mam plan, taki zrodził się pomysł w mojej głowie, być może się mylę, może Jakub wcale tego nie potrzebuje. Zobaczymy jak będzie, jeżeli się okaże inaczej to go wypiszemy i poszukamy innych pomysłów i przepisów na jego szczęście :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz