czwartek, 11 lutego 2016

Ból po stracie


Wtorek
Otwieram drzwi, w progu wita mnie radosny pysk mojej psinki. Wydaje dźwięki szczęścia, merda ogonem, cieszy się, że wróciłam.
Głaskam ją i przytulam, uśmiecham się do niej, biorę smycz i idziemy na długi spacer, jak co dzień, jak zawsze...

Środa
Hej, co Tobie się stało w brzuszku? Niepokoi mnie to.
Chodź, pojedziemy do lekarza.

USG
Nic nie widać, ale to chyba zaawansowane stadium ropomacicza - powiedział lekarz. Dam lek, który zmniejszy dyskomfort. Proszę przyjść jutro, bo bez zabiegu się nie obejdzie, trzeba będzie zrobić badanie krwi bo piesek już ma swój wiek. Jeżeli nerki, wątroba będą ok to natychmiast przystąpimy do zabiegu, nie ma na co czekać.

Czwartek
8.00 - ponowne USG, badanie krwi.
12.00 - wynik
Badania w porządku, możemy wykonać zabieg, będzie to trwało ok 1,5 godz. Jak piesek się wybudzi z narkozy, zadzwonimy.

13.00 - telefon
- hmm... yyy... Pani piesek ... ma raka... dał przerzuty, zaatakował wątrobę w postaci guza, który pękł, zalał narządy i znaczną część jamy brzusznej... nic już nie da się zrobić ... przykro mi.

Stałam i słuchałam, a każde słowo było jak cios w samo serce, czułam jak ktoś dźga nożem moje ciało... nie takich słów się spodziewałam, nie to chciałam usłyszeć :(

- ale jak to?? Przecież to miało być ropomacicze, niegroźne?? To jakaś wielka pomyłka. Przecież ona była zdrowa, pogodna i szczęśliwa. Nie była chora, nie miała raka, przecież dała by jakiś znak. Pokazała by, że coś jest nie tak...

- ten rodzaj nowotworu przebiega raczej bezobjawowo, daje o sobie znać w ostatnim stadium, gdzie zwykle nic już nie da się zrobić... gdyby Pani przyszła miesiąc temu, dwa, trzy... bez znaczenia, niestety ale to wyrok ... śmierci

- czy ona jeszcze żyje? Chcę ją zobaczyć!

- nie możemy wpuścić Pani na salę operacyjną ale jeśli Pani chce się z nią pożegnać, zaszyjemy ją, przeniesiemy i wtedy Pani wejdzie. Ale z doświadczenia wiem, że lepiej zapamiętać pieska żywego  
                           .....................


Zbliża się 12.00.
Pełna obaw, sparaliżowana ze strachu jadę z nią do kliniki.

- wyniki są w porządku, można ją zostawić, zaraz przygotujemy pieska do zabiegu. Proszę czekać na telefon.

Odetchnęłam. Jest nadzieja. 

- idź moja dziewczynko, będzie dobrze, niedługo wrócę po Ciebie ... przytulałam ją, glaskałam, ukradkiem topiąc łzy w jej futerku...

Przyjechałam do domu.
Szybko przygotowałam sterylny kącik dla suni, wygodny, ciepły, żeby czuła się jak najbardziej komfortowo po operacji.

Telefon...

Mój świat się zawalił ... runął jak domek z kart...

Obiecałam jej, że wrócę po nią a okazało się, że zawiozłam ją na śmierć   :(

Nie tak miało być, nie spodziewałam się, przez myśl mi nie przeszło, że już jej nigdy nie zobaczę :(
Nie umiem sobie z tym poradzić :(
To moja najwierniejsza przyjaciółka, nigdy mnie nie zawiodła, była zawsze ze mną, zawsze przy mnie, mogłam jej wszystko powiedzieć a ona zawsze wysłuchała :(

Śpij spokojnie moja dziewczynko :(
Pozostaniesz na zawsze w moim sercu ;(



Pies zadaje ból tylko 
wtedy, gdy umiera...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz