Z racji tego, że mój mąż niebawem obchodzi urodziny, długo myślałam nad prezentem. I wpadłam na pomysł, że idealnym będzie "wieczór we dwoje" :)
Odkąd zostaliśmy rodzicami, nasze życie toczyło się ZAWSZE w trójeczkę :)
Nie miałam sumienia oddać synka na noc, zresztą nigdy nie było i nie czułam takiej potrzeby.
Jak pomyślałam, tak też zrobiłam, zarezerwowałam bilety do kina. W repertuarze same bajki albo filmy nie w typie mojego męża. Padło więc na horror!
Jak we dwoje to niech będzie romantycznie :) Postanowiłam również w ramach prezentu przed seansem, zaprosić męża na kolację. Wybraliśmy pizzerie Dominium. Lokal ładny, pizza wyśmienita.
Zapowiada się cudownie prawda?
I było pięknie. Brzuszki pełne, film był bardzo dobry... ktoś pomyśli, ale im fajnie. A jednak coś nie pozwalało nam w pełni się relaksować, korzystać i chłonąć każdą minutę "wolności". Tym czymś były natrętne myśli, setki pytań, czy on nie tęskni? Jak on zaśnie bez rodziców? Może płacze i pyta gdzie mamusia?
Nasz pierwszy raz po dwuletniej przerwie, pomimo wewnętrznej blokady był bardzo udany, babcia zdawała relację MMS- ową na bieżąco. Kuba świetnie bawił się z dziadkami, wcale nie tęsknił za mamą, zasnął bez problemu. Jednak życie rodziców nie jest już takie w pełni beztroskie. I ten pierwszy raz nieco różnił się od wypadów, gdzie żyliśmy tylko we dwoje.
A powrót do domu, przekroczenie progu i ta cisza... puste łóżeczko. Nie, zdecydowanie jednak wolę wieczory we troje :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz